Grzybobranie

Co roku uciekają mi grzyby. Oczywiście nie dosłownie 🙂 , po prostu przegapię moment, nie mam czasu, albo sam nie wiem co jeszcze. Nieraz uda się raz w roku wybrać i coś przynieść, ale zazwyczaj jak jestem w lesie to grzybów nie ma, a jak są, to mnie w lesie nie ma :). W tym roku nieco się poszczęściło.

W poprzednią sobotę wybraliśmy się w końcu z żoną w okolice Trzechla. Udało się jakoś wcześnie wstać i w miarę szybko wybrać. Na dworze zastał nas przymrozek, więc ciężko było powiedzieć, czy jest jeszcze po co jechać. Oczywiście to opinia mojej drugiej połowy, a nie moja. Ja nie potrzebuję pretekstu na wyjazd do lasu 🙂 .

Na grzyby trafiliśmy dość szybko, w zasadzie zaraz po oddaleniu się od drogi. Oczywiście grzybiarzy było sporo, co można było poznać nie tylko po leśnych parkingach. Ich po prostu widać z ulicy :). Niemal nikt nie odchodzi zbyt daleko od szosy. Lenistwo 🙂 . Strach pomyśleć co by było gdyby auto mieściło się między drzewa 😛 . My bez zbędnego rozglądania się od razu wybraliśmy się w przeciwnym kierunku i jak najdalej od głosów ludzkich. Może szału nie było, zebraliśmy raptem ze 3 kg, ale na swoją obronę dodam, że większość czasu robiłem zdjęcia, zamiast patrzeć pod nogi 🙂 . A warto było, ponieważ pogoda była piękna. Na takie poranki zawsze czekam. Delikatny półmrok w lesie i słońce wdzierające się przez korony drzew. Byliśmy w lesie iglastym, więc i pora roku nic mi z tej wizji nie zepsuła. Dość pisania, czas na zdjęcia 🙂

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *